Jasne słońce odbijało swe promienie
od gładkich powierzchni szyb. Na stolikach wystawionych przy szerokim chodniku
przed kawiarnią Rose odznaczały się
obrusy w czarno białą szachownicę. Nathan spojrzał trzeci raz na wyświetlacz
swojego telefonu. W porze lunchu, Denise zwykle zjawiała się tu na spotkaniu z
przyjaciółmi. Odczytał wiadomość o jej nieobecności, po czym poprosił młodą
kelnerkę o tosty i kubek mrożonej kawy. Chwilę później Roselyn osobiście
postawiła przed nim tacę i ucałowała go w policzek.
-Każdy klient dostaje taki gratis
do zamówienia?- zapytał, z rozmarzeniem dotykając dłonią policzka.
-Tylko ci specjalni.- odpowiedziała
uśmiechając się zalotnie. Jego żartobliwa zazdrość jej schlebiała. Był
szarmancki, miły i niesamowicie przystojny. Niedługie czarne włosy przeczesywał
co ranka tylko dłonią nadając fryzurze charakterystycznego, dziwnie
estetycznego kształtu. Jego brązowe oczy prawie zawsze uśmiechały się spod
kaskady ciemnych rzęs. A ona- niewysoka, niezdarna blondynka, narzekająca na
niesforne włosy i krótkie rzęsy, dziwiła się i
jednocześnie nieopisanie cieszyła, że może rozkoszować się jego
obecnością, towarzystwem i wizją ich wspólnej przyszłości.
-Co o tym myślisz?- wyrwał ją z
zamyślenia jego rozemocjonowany głos. Spojrzała roztropnie i przeprosiła, że
nie słuchała co mówił.- Kotku… nie martw się, mówiłem, że wszystko załatwię-
pocieszył ją, opacznie zrozumiawszy jej wymówkę- Pytałem, czy zwróciłaś uwagę
na to ogłoszenie, które wysłałem ci wczoraj. Myślę, że to dobry pomysł, żeby
rozsławić twoją kawiarnię. Zgłoś się, spróbuj.- zachęcił żywiołowo.
-Oh, Nathan, daj spokój- niedbale
machnęła ręką- szukają firmy cateringowej, nie kawiarni. Mamy dziś spory ruch,
wybacz- nie czekając na milion jego, z pewnością prezkonujących argumentów, wstała
od stolika i poklepała go czule po ramieniu, szukając wzrokiem jednej z
kelnerek.
Dopiero przed piętnastą skończyła załatwiać
ostatnie kwestie związane z wieczorem autorskim. Denise ubrana w jasnozieloną,
elegancką bluzeczkę i czarne spodnie usiadła na ławce przed księgarnią z
butelką kupionej przed chwilą zimnej wody gazowanej. Odchyliła głowę do tyłu i
przez zasłaniające jej zmęczone oczy okulary przeciwsłoneczne spojrzała w
kierunku słońca. Nie było gorąco, ale przyjemnie ciepło. W parku naprzeciwko zauważyła
młodą dziewczynę, która czytała znajomą książkę w czarno błękitnej oprawce.
Uśmiechnęła się widząc jak z aprobatą kręci głową. Pomyślała wówczas, że dobrze
zrobiła namawiając swoją pracodawczynię- panią Whister na wypromowanie tej
właśnie, konkretnej książki. Nakład dla księgarni, z której niedawno wyszła już
prawie znikł z półek, a na spotkanie z autorką było wielu chętnych. Z
dostarczania sobie powodów do radości tego dnia wyrwał ją cichutki dźwięk
telefonu.
-Cześć Nathan, miałam właśnie do
ciebie dzwonić- powiedziała życzliwie i podniósłszy się z ławeczki ruszyła w
stronę biura- Kiedy przyjeżdża twój brat? Nie zdążyłam rano sprzątnąć
mieszkania, a wracam dziś bardzo późno…
-Spokojnie spokojnie, Denise, każdy
ma swoje życie- w słuchawce rozbrzmiał jego rytmiczny głos, przerywając jej w
pół zdania.- Zaraz będę w domu, to ogarnę trochę kuchnię, a wieczorem zajmiemy
się resztą. Cała noc przed nami!- zaśmiał się żywiołowo, jak miał to w
zwyczaju, gdy bawiło go zbytnie zaangażowanie Denise w sprawy mniej istotne.-
Nie masz nic przeciwko jeśli zaproszę dziś Rossie?
-Skąd, o ile pomoże nam sprzątać i
wypije ze mną w końcu tę butelkę wina- podpowiedziała mu przekornie.
-Jasne, dlatego właśnie chciałem ją
zaprosić- usłyszała głośne klapnięcie i zauważyła w wyobraźni, jak uderza się
lekko otwartą dłonią w czoło. Uśmiechnęła się mimowolnie i pożegnała grzecznie
dodając, że w drodze powrotnej zrobi zakupy.
Zanim zamknęła drzwi mieszkania,
męczyła się chwilę z wyciągnięciem klucza z zamka. W salonie panował półmrok,
ale pomyślała, że Nathan zapomniał zgasił światła w łazience. Położyła torby z
zakupami na stole w kuchni i przewiesiła marynarkę na oparciu krzesła. Dopiero,
gdy zapaliła światło dostrzegła na błyszczącym blacie obok kuchenki dwa
kieliszki do wina i uśmiechnęła się do siebie przypominając sobie ich rozmowę
telefoniczną. Przez balkonowe okno dostrzegła dwa jasno pomarańczowe punkciki,
więc wyszła powoli w ich stronę.
-Rzadko kiedy palisz.- zwróciła
uwagę Nathanowi i przywitała się z Rossie. Wyglądała dziś całkiem zwyczajnie.
Miała na sobie szare spodnie dresowe i żółty top. Blond loki zebrała w luźną
kitkę, a jej ciemne rzęsy otaczały błękitne, zawsze roześmiane tęczówki. Jej
delikatna, dziecięca wręcz twarzyczka wydawała się pełniejsza, gdy tylko kąciki
cienkich, koralowych ust unosiły się w uśmiechu.
-Bo wolałby siedzieć teraz w
wygodnym fotelu- odpowiedziała za niego dziewczyna, po czym otuliła jego
policzek swoją małą dłonią i spojrzała mu z uczuciem w oczy.
-Możemy wynieść na taras fotel- zażartowała
i weszła z powrotem do salonu z zamiarem przebrania się w coś wygodniejszego.
-Nathan jesteś wielki!- krzyknęła z
łazienki, gdy tylko zobaczyła połyskującą powierzchnię lustra i kabiny
prysznicowej.- Albo Ty, Rossie.- dodała pospiesznie domyślając się, że to wcale
nie zasługa jej współlokatora.
Nathan był niesamowity. Zawsze potrafił mnie rozbawić i zaradzić coś
na wszelkie niepowodzenia. Usadowił nas na sofie i podał kieliszki do połowy
wypełnione czerwonym winem o intensywnym zapachu. Sam najpierw odkurzył i
przetarł blaty komód, potem przygotował spaghetti, a na koniec zaproponował
najzabawniejszą komedię świata. Tak, bez wątpienia był niesamowity. W takich
właśnie chwilach zazdrościłam Roselyn tak fantastycznego chłopaka. A sobie
samej, tak fantastycznego przyjaciela.
♥
dla katniss_ na odstresowanie :)
♥
dla katniss_ na odstresowanie :)