22 czerwca 2012

Rozdział 1.

 Na niemal czarnym niebie z wolna przesuwały się puszyste obłoki. Księżyc w czerwcowej pełni odznaczał wokół siebie świetlistą łunę. Denise Michelle oparta o ścianę czuła na plecach nieregularną fakturę tynku. Od kilku chwil siedziała na starym materacu na niewielkim tarasie skromnego mieszkania przy 306 West Avenue. Słysząc skrzypiący dźwięk otwieranych drzwi, uśmiechnęła się do gwiazd wesoło mrugających ponad jej głową. Po raz kolejny przeczesała palcami swoje kasztanowe włosy i zacisnęła brzegi ciepłego swetra na piersi.
-Długo tu siedzisz?- zapytał cicho Nathan. Uśmiechnął się dostrzegłszy jej uniesione kąciki ust. Po dwóch długich latach przywykł do tego, że po powrocie do domu może zastać przyjaciółkę na tarasie. Tym razem też nie spodziewał się nowości.
-Jakiś czas.- przesunęła się leniwie w stronę balustrady, robiąc mu tym samym miejsce obok siebie.- Dziś po południu zabrali resztę rzeczy Eleny.- dodała sięgając po papierosa. Przysiadł na materacu i wyciągnął ku niej dłoń z zapalniczką. W jej ciemnych, szarych oczach odbił się żółtoniebieski płomień- To już miesiąc, Nathan. Musimy kogoś znaleźć, bo i my będziemy musieli się wyprowadzić- ciągnęła. Od dwóch lat wynajmowali razem z Eleną mieszkanie, ale kiedy ta, tuż po zaręczynach planowała wyjechać do Europy, rozpoczęli z niezadowalającym skutkiem poszukiwania nowego współlokatora. Milczał dłuższą chwilę wpatrując się w nieograniczoną przestrzeń nieba.
-Masz ochotę na naleśniki?- zapytał w końcu wesoło, jak gdyby nigdy nic, wstając ze swojego miejsca. Musiała unieść głowę, by móc zganić go spojrzeniem.
-Nie wierzę, że znów namówiłeś Rossie na nocne gotowanie- pokręciła głową,  aon zrobił minę niewinnego chłopca. Wskazała dłonią w kierunku kuchni. Po chwili słyszała już tylko brzęk talerzy i sztućców, a gdy weszła za nim do saloniku przez przesuwane drzwi balkonowe, poczuła przyjemnie drażniący jej zmysły zapach cynamonu i kawy. Denise poznała Rossie, właścicielkę niewielkiej kawiarni nieopodal, niespełna rok temu. Była uroczą, niesamowicie optymistycznie nastawioną do życia młodą dziewczyną, a od niedawna narzeczoną Nathana. Usiadła na krześle przy stole i westchnęła głośno, jakby chciała przypomnieć o czym wspominała na tarasie.
-Nie przejmuj się- rzekł podsuwając w jej stronę talerz z polanym syropem klonowym naleśnikiem ułożonym w trójkącik- Od poniedziałku mamy lokatora. O ile ci to nie przeszkadza, rzecz jasna.- uśmiechnął się zawadiacko i popił odrobinę kawy.
-Ktoś się zgłosił? Przecież to mój numer podaliśmy w ogłoszeniu- zwróciła uwagę, przełykając pierwszy kęs, ale szybko machnęła ręką i dodała- Nieważne, mów co wiesz.
-Wiem wszystko- zaśmiał się radośnie- Rossie potrzebuje kogoś na dostawcę, a mój brat nie może dostać pracy w tej dziurze. Ma wszystkie potrzebne papiery. Pomyślałem, że to dobry pomysł. On potrzebuje, ona potrzebuje, my potrzebujemy… sama rozumiesz- dokończył lekko wzruszając ramionami, jakby mówił o pogodzie, a przecież ratował im niemal życie.- Zgadzasz się?
-Ja? O tej porze roku powinniśmy mieć setki telefonów w sprawie wynajmu, a tu nic.- rozłożyła ręce zamaszystym gestem- Jesteś niesamowity. Jasne, że się zgadzam!- uniosła swój ulubiony żółty kubek z wytłoczonym słoneczkiem, chcąc wznieść toast.
-Za załatwione sprawy- powiedział podniośle.
-Za załatwiającego sprawy- poprawiła go, szczerze się uśmiechając. Upiła łyk kawy rozpuszczalnej z mlekiem i zabrała się za pałaszowanie swojej porcji naleśników. Pomyślała, że powinna przy najbliższej okazji podziękować Rossie za takie dobrodziejstwa. Zawsze, kiedy Nathan wracał od dziewczyny do domu późnym wieczorem, przynosił jakieś smakołyki, a ona zawsze rozkoszując się nimi miała ogromne wyrzuty sumienia, że jadła o tak absurdalnej porze.
-Ślicznie ci w tym kolorze- wskazał palcem na jej fryzurę, gdy odsuwał od siebie pusty już talerzyk. Kilka dni temu z uroczej, uśmiechniętej blondynki przeistoczyła się w uroczą, uśmiechniętą brunetkę. Nowa fryzura uwydatniała jej idealnie zarysowane kości policzkowe i współgrała z naturalnie opaloną skórą- Wciąż się przyzwyczajam, ale naprawdę ci pasuje.- pokiwał głową z aprobatą.
-Dziękuję- rzekła delikatnie się rumieniąc. Taka już była- delikatna i wrażliwa na komplementy. Rumieniła się i zmieszana opuszczała wzrok nawet wtedy, gdy choćby mama zwracała uwagę na jej ładny makijaż, czy chwaliła nową sukienkę. Ot, skromna dziewczyna wyrwana z prowincji, w poszukiwaniu życia na jakie wydawało jej się, że zasłużyła. I tu, w obcym mieście, z dala od rodzinnego domu w Chapel Hill i rodziców ukończyła studia, znalazła pracę jako asystentka wydawcy książek i nawiązała przyjaźnie o jakich w Chapel mogła jedynie pomarzyć- Nathana Brooks’a, Roselyn Musse i niejaką Cathlyn Stone. Traktowała ich niemal jak drugie rodzeństwo, zawsze obecne na miejscu. Zmywając naczynia wspominała, jak poznała szalenie przystojnego i niesamowicie wygadanego Nathana. Starsza pani, od której do dziś wynajmowali mieszkanie przypadkowo umówiła ich na tę samą godzinę, by obejrzeli stancję. Pamiętała, jak kłócił się o pokój z widokiem na tę szarą, ogromną, przeszkloną ścianę budynku naprzeciwko ulicy. Udało jej się, jakby zza mgły, wydobyć wspomnienie siedzącej cichutko obok niej w ostatnim rzędzie auli Cathlyn, której podczas pierwszych zajęć rozdzwonił się telefon komórkowy, a oczy wszystkich zgromadzonych powędrowały ku nim. Przypomniało jej się też, jak przesiadując kolejny zimowy wieczór w kafejce Rose, Nathan opowiadał jej historię z dzieciństwa i szeroko rozłożywszy ręce wytrącił z rąk Roselyn tacę z pustymi filiżankami.

Pamiętałam to wszystko i wiele więcej. Choć nigdy nie spodziewałam się pamiętać rzeczy, które znam dziś, wiem, że dzięki nim jestem innym człowiekiem, inną kobietą. Czy lepszą? Tego nie wiem i pewnie nikt nie jest w stanie tego ocenić. Ale z pewnością się zmieniłam. I dobrze mi z tym. Na całe szczęście ;)


         ♥
Po długim namyśle i dziesiątkach pomysłów wyrzuconych do kosza, skuszona szalejącą w moim sercu tęsknotą i rozmową z niesamowitą katniss_ , postanowiłam wrócić do "tego małego światka" z nową historią, z nową grafiką, na nowym portalu, nowa ja - ladyangel_ .

Pozdrawiam gorąco i obiecuję Was nie zawieść !

7 komentarzy:

  1. Tak bardzo za tym tęskniłam. Tak bardzo...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak już mówiłam Twój powrót jest dla mnie zjawiskiem godnym podziwu i swego rodzaju inspiracją do rozpoczęcia na nowo przygody z pisaniem. Jestem strasznie ciekawa tej historii..

    OdpowiedzUsuń
  3. Hurra! Hurra! Ale cudownie jest czytać to na blogu :D
    A więc. Ja chcę więcej, więcej, więcej!
    Szkoda, że Rossie jest z Nathanem... :( :( :( ja chcę go z Denise! I nie mogę się doczekać, kiedy poznamy jakieś mroczne sekrety Denise :D
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
    Buziaki :*
    <3

    lovepadlockss.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. A dlaczego nie dostałem wcześniej jakiegoś wstępnego zarysu? Preedycja itd... BTW. Kocham to opowiadanie i już jesteś w moich ulubionych :) http://z-pozoru.blogspot.com/
    Tak czy inaczej też mi się skojarzyło z Lovehill :)
    A co do tamtego... Może kiedyś wrócisz i skończysz historię?

    OdpowiedzUsuń
  5. ciekawe, czekam na kolejny rozdział i jakieś rozwinięcie ;)informuj mnie o nowych, a przy okazji zapraszam do siebie: http://just-to-see-your-smile.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie nowy rozdział ;)
    Zapraszam!
    lovepadlockss

    OdpowiedzUsuń
  7. dopiero teraz wpadam do Ciebie, ale przez egzaminy i ostatnie załatwienia na uczelni całkowicie wyleciało mi z głowy to, żeby tutaj wejść. opowiadanie zapowiada sie całkiem, całkiem nieźle! lubię takie historie, gdzie grupka przyjaciół próbuje zmierzyć sie ze światem :) czekam na kolejny rozdział i jeśli możesz to mnie informuj, możesz na moim blogu (feel-reckless) albo na gg (co bardziej wolę, bo wtedy nie przegapię nowości :)) 37033825

    http://violent-saint.blog.onet.pl/
    http://feel-reckless.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń