29 czerwca 2012

Rozdział 2.

Jasne słońce odbijało swe promienie od gładkich powierzchni szyb. Na stolikach wystawionych przy szerokim chodniku przed kawiarnią Rose odznaczały się obrusy w czarno białą szachownicę. Nathan spojrzał trzeci raz na wyświetlacz swojego telefonu. W porze lunchu, Denise zwykle zjawiała się tu na spotkaniu z przyjaciółmi. Odczytał wiadomość o jej nieobecności, po czym poprosił młodą kelnerkę o tosty i kubek mrożonej kawy. Chwilę później Roselyn osobiście postawiła przed nim tacę i ucałowała go w policzek.
-Każdy klient dostaje taki gratis do zamówienia?- zapytał, z rozmarzeniem dotykając dłonią policzka.
-Tylko ci specjalni.- odpowiedziała uśmiechając się zalotnie. Jego żartobliwa zazdrość jej schlebiała. Był szarmancki, miły i niesamowicie przystojny. Niedługie czarne włosy przeczesywał co ranka tylko dłonią nadając fryzurze charakterystycznego, dziwnie estetycznego kształtu. Jego brązowe oczy prawie zawsze uśmiechały się spod kaskady ciemnych rzęs. A ona- niewysoka, niezdarna blondynka, narzekająca na niesforne włosy i krótkie rzęsy, dziwiła się i  jednocześnie nieopisanie cieszyła, że może rozkoszować się jego obecnością, towarzystwem i wizją ich wspólnej przyszłości.
-Co o tym myślisz?- wyrwał ją z zamyślenia jego rozemocjonowany głos. Spojrzała roztropnie i przeprosiła, że nie słuchała co mówił.- Kotku… nie martw się, mówiłem, że wszystko załatwię- pocieszył ją, opacznie zrozumiawszy jej wymówkę- Pytałem, czy zwróciłaś uwagę na to ogłoszenie, które wysłałem ci wczoraj. Myślę, że to dobry pomysł, żeby rozsławić twoją kawiarnię. Zgłoś się, spróbuj.- zachęcił żywiołowo.
-Oh, Nathan, daj spokój- niedbale machnęła ręką- szukają firmy cateringowej, nie kawiarni. Mamy dziś spory ruch, wybacz- nie czekając na milion jego, z pewnością prezkonujących argumentów, wstała od stolika i poklepała go czule po ramieniu, szukając wzrokiem jednej z kelnerek.

 Dopiero przed piętnastą skończyła załatwiać ostatnie kwestie związane z wieczorem autorskim. Denise ubrana w jasnozieloną, elegancką bluzeczkę i czarne spodnie usiadła na ławce przed księgarnią z butelką kupionej przed chwilą zimnej wody gazowanej. Odchyliła głowę do tyłu i przez zasłaniające jej zmęczone oczy okulary przeciwsłoneczne spojrzała w kierunku słońca. Nie było gorąco, ale przyjemnie ciepło. W parku naprzeciwko zauważyła młodą dziewczynę, która czytała znajomą książkę w czarno błękitnej oprawce. Uśmiechnęła się widząc jak z aprobatą kręci głową. Pomyślała wówczas, że dobrze zrobiła namawiając swoją pracodawczynię- panią Whister na wypromowanie tej właśnie, konkretnej książki. Nakład dla księgarni, z której niedawno wyszła już prawie znikł z półek, a na spotkanie z autorką było wielu chętnych. Z dostarczania sobie powodów do radości tego dnia wyrwał ją cichutki dźwięk telefonu.
-Cześć Nathan, miałam właśnie do ciebie dzwonić- powiedziała życzliwie i podniósłszy się z ławeczki ruszyła w stronę biura- Kiedy przyjeżdża twój brat? Nie zdążyłam rano sprzątnąć mieszkania, a wracam dziś bardzo późno…
-Spokojnie spokojnie, Denise, każdy ma swoje życie- w słuchawce rozbrzmiał jego rytmiczny głos, przerywając jej w pół zdania.- Zaraz będę w domu, to ogarnę trochę kuchnię, a wieczorem zajmiemy się resztą. Cała noc przed nami!- zaśmiał się żywiołowo, jak miał to w zwyczaju, gdy bawiło go zbytnie zaangażowanie Denise w sprawy mniej istotne.- Nie masz nic przeciwko jeśli zaproszę dziś Rossie?
-Skąd, o ile pomoże nam sprzątać i wypije ze mną w końcu tę butelkę wina- podpowiedziała mu przekornie.
-Jasne, dlatego właśnie chciałem ją zaprosić- usłyszała głośne klapnięcie i zauważyła w wyobraźni, jak uderza się lekko otwartą dłonią w czoło. Uśmiechnęła się mimowolnie i pożegnała grzecznie dodając, że w drodze powrotnej zrobi zakupy.

Zanim zamknęła drzwi mieszkania, męczyła się chwilę z wyciągnięciem klucza z zamka. W salonie panował półmrok, ale pomyślała, że Nathan zapomniał zgasił światła w łazience. Położyła torby z zakupami na stole w kuchni i przewiesiła marynarkę na oparciu krzesła. Dopiero, gdy zapaliła światło dostrzegła na błyszczącym blacie obok kuchenki dwa kieliszki do wina i uśmiechnęła się do siebie przypominając sobie ich rozmowę telefoniczną. Przez balkonowe okno dostrzegła dwa jasno pomarańczowe punkciki, więc wyszła powoli w ich stronę.
-Rzadko kiedy palisz.- zwróciła uwagę Nathanowi i przywitała się z Rossie. Wyglądała dziś całkiem zwyczajnie. Miała na sobie szare spodnie dresowe i żółty top. Blond loki zebrała w luźną kitkę, a jej ciemne rzęsy otaczały błękitne, zawsze roześmiane tęczówki. Jej delikatna, dziecięca wręcz twarzyczka wydawała się pełniejsza, gdy tylko kąciki cienkich, koralowych ust unosiły się w uśmiechu.
-Bo wolałby siedzieć teraz w wygodnym fotelu- odpowiedziała za niego dziewczyna, po czym otuliła jego policzek swoją małą dłonią i spojrzała mu z uczuciem w oczy.
-Możemy wynieść na taras fotel- zażartowała i weszła z powrotem do salonu z zamiarem przebrania się w coś wygodniejszego.
-Nathan jesteś wielki!- krzyknęła z łazienki, gdy tylko zobaczyła połyskującą powierzchnię lustra i kabiny prysznicowej.- Albo Ty, Rossie.- dodała pospiesznie domyślając się, że to wcale nie zasługa jej współlokatora.

Nathan był niesamowity. Zawsze potrafił mnie rozbawić i zaradzić coś na wszelkie niepowodzenia. Usadowił nas na sofie i podał kieliszki do połowy wypełnione czerwonym winem o intensywnym zapachu. Sam najpierw odkurzył i przetarł blaty komód, potem przygotował spaghetti, a na koniec zaproponował najzabawniejszą komedię świata. Tak, bez wątpienia był niesamowity. W takich właśnie chwilach zazdrościłam Roselyn tak fantastycznego chłopaka. A sobie samej, tak fantastycznego przyjaciela.


   ♥
dla katniss_ na odstresowanie :)

6 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. W zasadzie nie wiem co powinienem powiedzieć... Męczy mnie ta sytuacja, kiedy nie mam za co zwrócić Ci uwagi, żadnego błędu logicznego, niespójności czy nawet cholernego przecinka w złym miejscu!

    Może kiedyś dostanie Ci się po uszach, a tym czasem mogę jedynie mówić o tym, ze ta historia wciąga niemniej jak stary blog, który żałuję, że opuściłaś, gdyż historia była niebanalna.
    I też widzę inspiracje odnośnie tamtego w geście zapisywania ostatnich myśli głównej bohaterki :)
    Styl się nie zmienił, i dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz dość czekania na ocenę w ponurych, ciemnych i smutnych korytarzach kolejnych ocenialni? W Gaolu czeka na Ciebie przytulny ciepły kąt, gdzie przy okazji możesz dowiedzieć się, co ludzie sądzą o Twoim blogu! Dodatkowo Gaol zapewni wysokie warunki sanitarne, najlepszej jakości ciasta pani Basi z komisariatowej kawiarenki i przyjemne lektury w postaci wywiadów z personelem. Grzechem byłoby nie skorzystać z mądrej, konstruktywnej krytyki, czyż nie?


    [www.gaol.blog.onet.pl]


    (Jeżeli w jakikolwiek sposób treść tego komentarza uraziła Cię, bądź nie tolerujesz reklam ocenialni, usuń go)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem kompletnie zauroczona tym opowiadaniem. Mogłabym czytać, czytać i czytać. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Chcę wiedzieć, co będzie dalej, chcę bliżej poznać bohaterów...

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nieodparte wrażenie, że relacje między Nathanem a Denise zamienią się jednak w coś więcej niż przyjaźń

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakim kurde cudem ja tego nie czytałam wcześniej?! Jakim cudem się pytam... Przepraszam, przepraszam, ale sama nie wiem, czemu ja to przegapiłam o.O czy to nie było wtedy, kiedy czekałam na wyniki matur? :D to już wiem, czemu przegapiłam :D
    Oo, widzę, że ktoś tu w siebie nie wierzy - Rossie. Dobrze, że Nathan ją zagrzewa i wierzy w nią bardziej, niż ona sama.
    I nadal ubolewam nad tym, że nie jest on z Denise, ale czuję, że ich relacje się zmienią :D
    Ktoś tu jest leniuszkiem (Nathan) :D, dobrze, że Rossie im pomogła w sprzątaniu :)

    Buziaki :* :* :* :*
    lovepadlockss

    OdpowiedzUsuń